|||||||

tryb szkolny

Moja córka (lat 9), wczoraj mi powiedziała coś co wprawiło mnie w osłupienie. A wiesz, że chłopaków w mojej klasie do szkoły pakują mamy? Jak czegoś zapomną, to mówią „mama mi nie spakowała…”. Dlaczego Ty mnie nie pakujesz do szkoły?

Dobre pytanie, bo nie przyszłoby mi do głowy nawet szykować dziecku tornistra do szkoły. Dlaczego dzieci uczymy takiego podejścia? Że one nie muszą pamiętać o tym co było w szkole (podobno mamy zdzwaniają się również odnośnie zadawanych lekcji, żeby na pewno było wszystko odrobione). Czy w dorosłym życiu, partner takiego „dużego dziecka” będzie musiał pamiętać o kanapce do pracy i opłaceniu rachunków za prąd? Bo jego to nie obchodzi – do innych celów został stworzony?

Nie upupiajmy dzieci. Obowiązkiem rodziców jest nauczyć dzieci samodzielności i myślenia o konsekwencjach swoich czynów. Planowania i porządku. Córki, synów – niezależnie od płci.

Ale nie o tym chciałam – miało być o przełączaniu się na tryb szkolny. Jak ułatwić sobie życie we wrześniu?

dobudzić

Największy problem naszych poranków, to dobudzenie dzieci. Kilka lat temu, kupiliśmy najstarszej córce budzik – mały przedmiot a zupełnie zmienił jej nastawienie. Teraz to ona decyduje o której musi wstać, żeby zdążyć wykonać wszystkie poranne czynności. I wiecie co? Odpowiedzialność przeszła na nią i zdąża ze wszystkim na czas (ba, teraz nawet sama jeździ do szkoły i się nie spóźnia!).

dla tych co nie mogą się przestać bawić

Syn mój (teraz zerówka), będąc jeszcze przedszkolakiem, często rankiem przed wyjściem w piżamie jeszcze w swoim pokoju znajdował sobie jakąś zabawkę / wymyślał jakąś zabawę – no i nasze pokrzykiwania z dołu żeby się pospieszył, że zaraz wychodzimy – nie działały na niego zupełnie. Próbowałam różnych metod – tłumaczenie, grożenie, ale argumenty do tej głowy pełnej chęci do zabawy – nie trafiały. Wręcz przeciwnie – powodowały absolutny upór, a potem złość. Intuicyjnie (wtedy jeszcze nie znałam książki „Rodzicielstwo przez zabawę”) raz wzięłam do ręki tygrysa (ulubioną przytulankę) i porwałam samochodzik, którym się bawił Gutek mówiąc: „ Tygrys mówi, że ten samochodzik musi iść do przedszkola, bo zaraz się spóźni na śniadanie i nic mu nie zostanie, ani kropelka paliwa”… podziałało. Czasami warto wejść w zabawę dziecka, żeby dojść z nim do porozumienia.

tornister spakowany

Wieczorem, przed pójściem spać, plecak naszego ucznia ma być spakowany (przez dziecko). To pozwoli uniknąć poszukiwania bloku milimetrowego, albo czepka na basen tuż przed wyjściem, gdy już prawie jesteśmy spóźnieni. Rano tylko dokładamy śniadaniówkę – i już gotowi do szkoły.

dla faszonistek

Ubieranie się – to temat ciężki (szczególnie dla mam dziewczynek). Zdarzały nam się rano poszukiwania czarnych rajstop w rozmiarze 130. Albo młodzież pojawia się na śniadaniu w krótkich dżinsowych spodenkach (a na dworze rano 12 stopni). Więc, żeby poranki usprawnić dzieciaki szykują sobie strój na kolejny dzień wieczorem.

planner miesięczny

Mnie z moją trójką uczniów bardzo pomaga kalendarz miesięczny wydrukowany i powieszony na lodówce. Dzieciaki zaznaczają na nim wcześniej  zaplanowane wyjścia/ urodziny/ zajęcia dodatkowe/ prace ręczne zadane na dany termin. Zerknięcie na lodówkę przy okazji pakowania się wieczorem daje im wtedy pewność, że o niczym nie zapomnieli.

A przede wszystkim – wejdźmy w tryb szkolny powoli. Wstawanie rano, po 2 miesiącach spania do bólu – może być ciężkie. Jedzenie śniadania 10 minut po wstaniu – na to mały brzuch może być jeszcze niegotowy. I wyjdźmy z założenia, że korki po drodze będą – na 100%.

A jakie są Wasze sposoby na poranki bez nerwów? Podzielicie się?

Podobne wpisy

10 komentarzy

  1. Mój sposób na poranek bez nerwów: poprzedniego dnia wieczorem dopytać 10 razy dzieci o to, czy się spakowały, czy odrobiły wszystkie lekcje, czy wzięły materiały potrzebne na WF czy plastykę, czy nie ma przypadkiem żadnego sprawdzianu, czy w dzienniczkach sprawdziły, co jest napisane. I tak, bardziej pilnuję syna – i tak, w wieku 9 lat czasami sprawdzałam mu wyrywkowo, czy wszystko spakował i lekcje odrobił. Może to kwestia rodzinna (po ojcu), może podejście, o którym piszecie – innego traktowania ze względu na płeć, a może kwestia tego, że on ma problemy z integracją i nadwrażliwość sensoryczną, niemożność skupienia uwagi i całą masę cech, które zwyczajnie utrudniają mu funkcjonowanie, teraz diagnozujemy dysleksję. Podobno chłopców częściej dotykają zaburzenia ze spektrum autyzmu. Nie mówię, że w związku z tym połowa klasy ma je mieć 🙂 Po prostu wiem, że w przypadku mojego syna łatwiejsze jest zwyczajnie sprawdzenie tego odrobienia lekcji i spakowania plecaka niż konfrontacja z tym, że po raz trzeci, piąty, dziesiąty, dwudziesty ma jakieś minusy czy jedynki za brak przygotowania czy zeszytu (teraz jest początek roku szkolnego – już ma jakieś minusy).
    “Czy w dorosłym życiu, żona takiego „synusia” będzie musiała pamiętać o kanapce do pracy i opłaceniu rachunków za prąd? Bo jego to nie obchodzi – do innych celów został stworzony?”
    A może – bo taki jest? Nie wiem, co będzie, gdy mój “synuś” będzie dorosły – może będzie musiał mieć kogoś, kto takie rzeczy będzie ogarniać, nie wykluczam. Jeśli jego żonie będzie to pasowało – czemu nie.
    Miłego dnia 🙂

  2. Witam, jestem mamą dwóch chłopców (7 i 8 lat). Od początku szkoły pakują się sami i ponoszą za to odpowiedzialność – piszę to dlatego, że artykuł zawiera fajne wskazówki jak wspierać dziecko u nauce obowiązków i ponoszenia odpowiedzialności, i tym bardziej mi szkoda, że pojawia się w nim generalizacja, iż chłopcy wychowywani są na “synusiów” mamusi. Chyba, że ten wniosek jest poparty jakimiś badaniami/ statystykami, o których w artykule nie wspomniano.

    1. Dzięki za Twój głos. Ten wstęp był kijem w mrowisko – zainspirowała mnie do niego moja córa i jej historia o “pakowaniu plecaków przez mamy”. Wiadomo, że to generalizacja, chciałam dobitnie pokazać, jak można wyręczając dzieci, tak naprawdę je krzywdzić. Pozdrawiam i powodzenia w wychowywaniu Twoich chłopców!

  3. Co za tekst! Nie zgadzam się na takie generalizowanie chłopców. Taką ocenę! Ostatnio usłyszałam jak jedna mama patrząc na mnie krzywo powiedziała: “Taki duży chłopak a mamusia mu nosi plecak”. Tak, noszę mojemu synowi plecak i jestem z tego dumna! Dumna ponieważ wiem, że mój syn potrafi zrobić mi w domu herbaty, przynieść do łóżka i powiedzieć abym dużej poleżała a on zajmie się młodszym bratem, że nosi ze mną ciężkie zakupy i podkrada jak najwiecej z mojej torby aby mi nie było cieżko. Jestem dumna nosząc jego plecak bo wiem, że jak przyjdziemy do domu to on nakryje do stołu i pomoże podać obiad dla wszystkich domowników, poodkurza, przeczyta książkę młodszemu bratu, sam pobiegnie na dwór i sam będzie rozwiązywał konflikty z rówieśnikami by dojść do porozumienia, pożyczy koledze rower, stanie w obronie krzywdzonego zwierzaka. I tak noszę mu plecak! Jest świetnym uczniem, mimo, że zaczął edukację w wieku 6lat(!), na dodatkowe zajęcia jeździ sam na rowerze. I ja matka tego chłopca z dumą noszę plecak aby mógł swobodnie pobiec z kolegami do szatni w szkole. Ręka mi od tego nie odpadnie.
    Nie upupiajmy dzieci?? A może po prostu nie oceniajmy zanim nie poznamy szczegółów życia każdego chłopca któremu mama pakuje plecak.

    1. Dzięki za komentarz, jakie emocje wzbudził! Rzeczywiście podeszłam do tematu zbyt ogólnie, nie wnikając w to co córka miała dokładnie na myśli (może tylko jeden chłopiec jest pakowany przez mamę do szkoły – a ona uogólniła, że wszyscy?). I za to muszę przeprosić. Ale cały tekst był o tym, żeby dzieci same odpowiadały za swoje szkolne obowiązki – bo to uczy je na przyszłość brania odpowiedzialności za swoje czyny, zapominalstwo itd. I czym innym jest czasami ponieść plecak za dziecko (gdy na przykład chce pobiegać po boisku), a czym innym jest pakowanie codziennie za niego plecaka i dzwonienie do znajomych mam, żeby sprawdzić co jest zadane. Z Twojego syna byłabym dumna – dokładnie tak jak Ty:) Dziękuję Ci raz jeszcze za szczerą wypowiedź i zwrócenie mi uwagi na niezamierzone generalizowanie.

  4. U mnie na początku było bardzo ciężko, bo mój synek nie chodził wcześniej do przedszkola, no i oczywiście problem był po powrocie ze świat. Teraz czekamy na ferie.

  5. Mój pomysł, który mi się sprawdza to rutyna, czyli wykonywanie wszystkich porannych czynności w tej samej kolejnosci niezmiennie od kilku lat. Brzdąc wie, ze myjemy sie, jemy, myjemy zęby, ubieramy sie, potem lekcja skrzypcowa 5-10 minut w oczekiwaniu na mamę, ktora robi jeszcze makijaż. Jesli mama grzebie sie ponadnormatywnie, to to jest czas na zabawę:)

    1. Rutyna dla bardzo wielu dzieci jest ważna, wywołuje u nich poczucie bezpieczeństwa – fajnie, że się podzieliłaś! A lekcja skrzypcowa – to młody ćwiczy? Czy słuchacie? Zaimponowałaś mi:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *